A buczy mi w głowie jedna melodia, ta sama od wielu dni Czasami zagłusza rozsądek, czasami wznosi się na wyżyny, ale zawsze jest przy mnie i zieleni mi myśli
Już nie pamiętam za dobrze jak żyłem przed jej pierwszym taktem Ciekawe co będzie jak urwie się partytura?
A może to jedna z tych melodii, które się nigdy nie kończą? Pewnie nie, ale głupia nadzieja zawsze wie swoje Ktoś powinien podstawić jej nogę, żebym mógł wreszcie od niej uciec Jak teraz próbuję, to skubana mnie zawsze dogania A gdyby ją ktoś wepchnął pod tramwaj?
To by było coś - stracić nadzieję pod kołami rozpędzonego dzieła ludzkiej ręki
Choć kto powiedział, że bym ją stracił?
Jak znam życie, to pewnie wstałaby po chwili, otrzepała się z kurzu i znów przyczepiła się do mnie jak rzep
Naprawdę ciężko jest się pozbyć nadziei... Znacznie łatwiej jest ze zdrowym rozsądkiem.
Zdrowy rozsądek to taki koleś, z którym zawsze ciężko dyskutować.
Dziwne, że za każdym razem wydaje mi się, że nie ma racji. Nic więc sobie nie robię z uwag zdrowego rozsądku.